sobota, 30 października 2010

Pozostając w temacie ozdób świątecznych



Poczyniłam dwie szmaciane choineczki :)

Zrobiłam im przymiarkę świąteczną,już wiem,że w tej wersji zagoszczą jako dekoracja w Naszym domu.




Myślę,że na tych dwóch choinkach nie poprzestanę :) Szyje się je bardzo szybko,wystarczy dodać perełeczki,kokardki i mamy gotową,niebanalną,dekorację Bożonarodzeniową.



Dzisiaj post tak na szybko,szykujemy się na imprezę urodzinową naszego kolegi z naprzeciwka :) Mam nadzieję,na udaną zabawę!

Pozdrawiam ciepluchno i życzę Wszystkim udanego sobotniego wieczoru.

czwartek, 28 października 2010

Manufakturę ozdób świątecznych uważam za otwartą



Tak,tak moje drogie,ja już zaczęłam produkcję świątecznych ozdób.
Na pierwszy ogień poszło uszycie koników,trochę się z nimi miałam,bo aż cztery szablony musiałam rozrysować,aż w końcu doszłam do wniosku,że ten i koniec,jak nie wyjdzie to nie wyjdzie.
Jednak myślę,że wyszło.A co Wy sądzicie?



Pomysł na konika ściągnęłam o stąd :)



Moje może nie wyszły tak idealnie,ale i tak znajdą miejsce w tegorocznych ozdobach świątecznych,które już powolutku kompletuję.



Moc buziaków dla Was dziewczyny!

wtorek, 26 października 2010

Zakupowo :)



Wczoraj w Irlandii był tzw.Bank Holiday,czyli dzień wolny od pracy,a co za tym idzie,w miasteczku Caragh niedaleko mojego Clane odbywał się pchli targ.
Bardzo lubię tam jeździć,nigdy nie wracam z niego z pustymi rękami.

Tym razem wpadły mi w oko vintagowe świeczniki,uroczo naznaczone zębem czasu-rdzą.



Myślę,że razem z innymi lampionikami,które również udało mi się kupić,będą świetną ozdobą świąteczną i nie tylko.Już właściwie cieszę nimi oko w sypialni.



Pchli targ,to takie miejsce,które uwielbiam.Ta dawka adrenaliny kiedy buszuję miedzy stoiskami:znajdę coś,czy nie znajdę.Upoluję czy okazja przejdzie mi koło nosa.I ten błysk w oku,kiedy coś się wypatrzy,sięgnie ręką,zapyta o cenę,i,okazuje się,że jest śmiesznie niska :) Staram się wtedy nie okazywać zbytniego entuzjazmu,bo a nuż,sprzedawca podniesie cenę ;)
Na pchlich targach poluję właściwie na wszystko,rzeczy do domu,do dekoracji,ubrania,dodatki,książki,biżuterię oraz zabawki dla Lenki,które w sklepach są kilkanaście razy droższe.
Czy Wy też pałacie taką odwzajemnioną miłością do takich miejsc jak pchli targ,giełda staroci czy klamociarnie?



Po co się pytam,przecież znam odpowiedz ;) Pewnie,że pałacie i to ogromną miłością!!!

Oczywiście oprócz pchlich targów robię tez zakupy w normalnych sklepach ;) I tak dziś wpadły w moje ręce bawełniane tasiemki na świąteczną nutę.Lada dzień rusza manufaktura ozdób świątecznych,więc wstążki na pewno pójdą w użycie!



Pozdrawiam ciepło Wszystkich czytaczy-podgladaczy!

sobota, 23 października 2010

Irlandia po mojemu part 1

Postanowiłam rozpocząć cykl fotograficzny o Irlandii uchwyconej moim okiem,ze zdjęciami po małej metamorfozie.



Jestem ciekawa Waszych opinii i komentarzy.





Dzisiejsze zdjęcia robione w różnych miejscach,ale o wspólnej tematyce-klimacie,czyli coś jak to nazwała Llooka dla "wrażliwych inaczej".
Kwiaciarnia w miasteczku Celbridge (irl.Cill Droichid) w wolnym tłumaczeniu koscioł przy moście,jedno z najstarszych miasteczek w Irlandii.




Pozdrawiam ciepło i życzę spokojnej soboty.

czwartek, 21 października 2010

Wymianka z Anitką i silikon ;)

Jakiś czas temu umówiłam się z Anitką na wymiankę,dla mnie Anita zrobiła woreczek na klamerki(który u mnie pełni inna funkcję) ja zaoferowałam,że uszyję dla niej poszewki.

Woreczek który dostałam zauroczył mnie od pierwszego wejrzenia :) połączenie materiałów,precyzja wykonania,wszystko to razem tworzy zgrany duet którym mogę cieszyć oczy codziennie.Szkoda by mi było powiesić woreczek na dworze i trzymać w nim klamerki,pogoda jest jaka jest,więc z woreczka szybko zrobiłaby się szmatka.



Dlatego powiesiłam go na wieszaczku w sypialni i trzymam w nim najpotrzebniejsze rzeczy podstawowej pielęgnacji hihihi czyli szczotka do włosów,krem do rak i twarzy,pomadka ochronna.Z tego wszystkiego korzystam codziennie,nawet kilka razy,najczęściej jednak przed snem.Już nie muszę ganiać do łazienki :) wszystko mam pod ręką.



Przyznam się,że pomysł z trzymaniem tych rzeczy przy łózku odgapiłam od Dorotki-Mili,wczęsniej krem czy szczotka leżały na parapecie,co nie tworzyło zbyt ładnej dekoracji ;) Teraz jest i przyjemnie i praktycznie.



Poniżej poszewki jakie uszyłam dla Anitki,wiem,że jej się podobają,a to dla mnie bardzo wiele zanczy :) Dziękuję Ci kochana za możliwość wymianki :*
Oczywiście poszeweczki w pełni recyklingowe,materiał granatowy w kwiaty to zasłona a len byl kiedyś obrusem.




Ach,a co do silikonu,zakupiłam dzisiaj foremki babeczkwo-muffinkowe zrobione z silikonu.Mam nadzieję,że się sprawdzą w pratyce i babeczki w końcu wyjda takie jak trzeba ;) Lecę szukać przepisu.



Pozdrawiam cieplusieńko i dziękuję za Wszystkie komentarze pod ostatnim postem,cieszę się,że podzieliłyście się ze mną wspomnieniami o babci i,że choć przez chwilę uśmiechałyście się do tych wspomnień.

środa, 13 października 2010

U babci...

...przez lata bez zmian.
Wszystko zawsze na swoim miejscu,od lat niezmienionym,

porcelanowe filiżanki w których od zawsze piłam i pijam herbatę,





ciastka lub ciasto,które są obowiązkowe do herbaty,srebrne łyżeczki,




zdjęcia przodków,piękne czarno-białe,ileż to razy wpatrywałam się w swoich pradziadków i szukałam podobieństw.





Ileż wspomnień jest w tych wszystkich przedmiotach starszych ode mnie?
Moje dzieciństwo,okres dorastania,życie dorosłe.
U mnie wiele się zmieniło,ale u babci,u babci jest tak samo,tylko ona już zupełnie siwa i drobniutka...

niedziela, 10 października 2010

Wieczorne nastroje i pchełkowe zakupy



Jakoś tak wyszło,że dzisiaj post taki wieczorny,w ciepłym,łagodnym świetle.
Doleciałyśmy z Lenką szczęśliwie na Wyspę.Irlandia przywitała nas słoneczkiem i ciepłym wiaterkiem,tak było do wczoraj.Dzisiaj już zimnica,ale o dziwo,bez deszczu.



Palimy już w kominku,jest ciepło i przytulnie.Lubię tak wygrzewać się przy ogniu.Kiedy płomienie tańczą ze sobą a ja czuję je na skórze,kiedy jest już tak gorąco,że aż parzy.Posiedzę tak chwilkę i już mi lepiej.



Dary natury na parterowej paterce którą przywiozłam sobie z Wrocławia.Piętrowa została u mamy.Ta parterowa chodziła za mną kilka dni,aż w końcu wybrałam się ponownie na giełdę i wyszłam z nią.Od razu spakowałam ją do walizki i postanowiłam,że z nadbagażem czy nie,patera musi ze mną polecieć :)



Aranżacja typowo jesienna,wszystko co w niej (oczywiście prócz tea light-ów) zebrane na spacerkach.Ot,takie dary natury dla każdego i to za darmo.Nawet Lenka miała swoj czynny udział w zbieraniu.



A to już dzisiejsze łupy z pchlego targu,na ktorym mnie wywiało,że hej!Myślałam,że mi głowę urwie :) Ale zakupy udane.Mama wypatrzyła nowy abażur,jeszcze zafoliowany.Te groszki i kokardki,no jak go nie kupić,powiedzcie same!Idealny do Lenkowego pokoiku.
Do tego uroczy szkic kotków w ciekawej ramce,konik rowniz przywieziony z Wrocławia i nocna szafeczka zaaranżowana,pewnie tymczasowo,bo u małej w pokoju często coś zmienia swoje miejsce :)




Pozdrawiam i życze dobrej nocy.

środa, 6 października 2010

A po sezonie...


...szlaki puste...


...cisz,spokój,leniwie płynie czas.



Żurek w chlebku,pyszny,cieplutki z jajeczkiem i kiełbaską.


Zrobiłam wielkie oczy,najpierw jak zobaczyłam obrus w groszki,pózniej jak zobaczyłam żurek podany na talerzach z Wałbrzycha z kubeczkami z Bolesławca.Smakował 100 razy lepiej w takiej aranzacji :)


Lenka wcinała nasiąkniętą zupą skórkę,baaardzo jej przypadła smakowała.




Kto pierwszy zgadnie,gdzie byliśmy na Żurku,otrzyma nagrodę niespodziankę :)
Pozdrawiam dzisiaj bardzo słonecznie.