Dwa dni temu dotarła do mnie paczka od kochanej
Asi.Niestety,to co było w niej najważniejsze,potłukło się :( Tak czekałam,na te powidła śliwkowe.ech,co zrobić.Do tego śliczna doniczka-osłonka,też doszła w kawałkach...Ale i tak,bardzo,bardzo dziękuję Asi za wszystko i za to,że jest cudowną osóbką też!
Ale na pocieszenie,obiecałam sobie,że powideł spróbuję osobiście u Asi,jak tylko będzie okazja.
Na szczęście inne prezenty doszły całe,bez szwanku.
Piękne materiały,

śliczna poszewka na podusię dla Lenki,z wyhaftowanym imieniem.

No i grzybki :D w ślicznym woreczku.Dzisiaj część pójdzie do zupy,bo mam straszną ochotę na barszcz.

Forma na tartę,która posłużyła do grzybkowej sesji,kupiona na pchlim.Zaraz ją wypróbuję,mam straszną ochotę na tarte powidłowo-orzechową,której przepis znajdziecie u
Ity.


Pogoda dzisiaj iście depresyjna,więc trzeba sobie jakoś osłodzić życie :)
Pozdrawiam cieplutko,życząc miłego weekendu.
Dla smakoszy barszczyku,dodaję zdjęcie :) Czy ja wspomniałam,że jest to barszcz ukraiński? ;)