sobota, 21 kwietnia 2012

Jabłko,gruszka czy pietruszka...

Pamiętacie taką rymowankę z dziecięcych lat? :)
Ja obstaję przy gruszce,soczystej,zie za twardej nie za miękkiej,pachnącej,z cieknącym sokiem jak się ją ugryzie.Gruszki jemy dość często,częściej niż jabłka,o które tutaj trudno,tzn.nie jest trudno o jabłka,są w każdym sklepie,trudno jest o dobre jabłka...A gruszeczki,zanim zostaną skonsumowane leżakują sobie trochę,dochodzą,dojrzewają i smakują obłędnie!Lenka je uwielbia :) nawet nie trzeba jej namawiać na gruchę,sama po nią sięga.Podobnie jak po marchewkę (a myślałam,że nigdy to nie nastąpi ;)) ,przynosi i prosi aby jej oskrobać marcheweczkę,a później wcina,aż jej się uszy trzęsą :)

Ostatnio będąc "na gratach" (jak się okazało mam taki sklepik w okolicy,do którego z chęcią od czasu do czasu zaglądam) znalazłam nie to misę,ni to paterę.Coś co świetnie sprawdza się w roli dojrzewalni gruszek :)


Spodobał mi się kształt i spękania,do tego jasny,neutralny kolor,no i cena,1€...grzechem byłoby nie wziąć.
(właśnie pisząc te słowa Lenka sięgnęła po gruchę i wcina :)) Mam dla niej inne zastosowania,myślę o jakiejś kompozycji kwiatowej.Zobaczymy czy mi się uda.



Postanowiłam wczoraj obsadzić wreszcie moje ogrodowe donice,zakupiłam różne gatunki rośli,bratki,powojnika,sukulenty,tulipany i inne cudne kwiatuszki,które cieszą moje oczy za każdym razem jak spojrzę przez kuchenne okno.Pewnie myślicie czemu obsadzam donice a nie ogród,który mamy i to całkiem spory.Odpowiedz jest bardzo prosta,to nie jest Nasz ogród,nie wiadomo ile tutaj jeszcze pomieszkamy,wynajmując dom,nie jest się pewnym czy będziemy tu jeszcze kilka lat czy kilka miesięcy...Dlatego wolę tworzyć kompozycje w donicach,które zabiorę ze sobą wszędzie.Co prawda w ziemi też mam co nieco posadzone,tulipany,lawenda,krzew róży,mieczyki i mieszankę różnych nasion,z których wyrosną różnorodne kwiaty (taką mam nadzieję).Ale na to trzeba będzie jeszcze trochę poczekać :)





Pozdrawiam słonecznie.

wtorek, 17 kwietnia 2012

Kwiecień plecień...

Dzisiaj przez cały dzień była pogoda w przysłowiową kratkę.Na zmianę słońce-deszcz-słońce-deszcz...Zwariować można,jadę po Lenę do przedszkola,na nosie okulary przeciwsłoneczne,bo tak razi,za chwilę wysiadamy do sklepu,w którym czekamy,aż ulewa ustąpi,bo zanim byśmy dobiegły do auta to byłybyśmy mokre jak kury...
Taka pogoda potrafi dać w kość,człowiek chodzi jakiś taki ospały,ciśnienie skacze raz za nisko,raz za wysoko.Kawa nie pomaga,dlatego zastosowałam pasteloterapię :) Szybka aranżacja,z goździkami kupionymi podczas tej ulewy.Filiżanka przed podaniem kawy jako obiekt fotograficzny.Do tego zabawa w obróbkę zdjęć i już mi lepiej :)







A tutaj troszkę pastelowych smaczków z ostatniego wyjazdu...takich miejsc nigdy za wiele :) Tylko szkoda,ze czasu nie miałam aby się kawki napić...








Pastelowych snów życzę!

niedziela, 15 kwietnia 2012

Po 100 latach...

...znalazłam się dokładnie w tym samym miejscu...skąd olbrzymi,niezatapialny,najnowocześniejszy statek wypłynął w swój dziewiczy i jedyny rejs...

11 kwietnia 1912 roku RMS Titanic wpłynął do zatoki w mieście Cobh (ówcześnie Queenstown) w hrabstwie Cork aby zabrać na pokład ostatnich pasażerów trzeciej klasy marzących o lepszym życiu w kraju cudów i wielkich możliwości.Ze 150 osób,które wsiadły na pokład przeżyło 44...tylko 44 i aż 44...Ogólnie w rejsie brało udział 2,201 osób,przeżyło 711...1/3 całości.Czy można było uratować więcej osób,spory,rozmowy,domniemania trwają do dzisiaj.Bo do dzisiaj Titanic pozostawia wiele pytań.
Jedna z tez mówiących o przyczynie katastrofy twierdzi,iż w ostatnim momencie zamieniono kapitana statku,który zabrał ze sobą...lornetkę...a bez tego majtek siedzący na "bocianim gnieździe" nie był w stanie dostrzec góry lodowej.Sygnały s.o.s wysyłane na inne statki były brane za pomyłkę,bo przecież taki niezatapialny gigant,nie może być w niebezpieczeństwie.Pomoc nadeszła zbyt późno...
Od godziny 23:40 do godziny 2:20 statek tonął,kolos o długości 268,99m,szerokości 29,41m i wysokości 53,34 m znalazł się całkowicie pod wodą.Spoczął na dnie oceanu Atlantyckiego na głębokości  3800 metrów.Wrak Titanica został odkryty w 1985 roku  przez Roberta Ballarda.Do dziś wrak statku był "zwiedzany" przez wielu multimilionerów,niestety,takie wycieczki są niebezpieczne dla wraku.Powodują jego wcześniejszą korozję,zniszczenia,zdarzają się kradzieże rzeczy ze statku,które nadal pozostają rozrzucone dookoła wraku.Moim marzeniem jest mieć choć jedną,malutką rzecz ze statku,niestety,na legalnych aukcjach ceny przedmiotów,pamiątek związanych z Titanikiem sięgają wielu setek i tysięcy funtów.

Chyba tego o mnie nie wiedziałyście,że moim hobby jest Titanic,jego historia,ludzie,tragedia...Dlatego bycie w miejscu,dokładnie 100 lat po tym jak Titanic tam zawitał było dla mnie niesamowitym przeżyciem.Na każdym kroku czułam ducha Titanica,wpatrując się w zatokę wyobrażałam sobie jaki to musiał być moloch...jak niewyobrażalnie wielki i piękny,dostojny.Dodatkowe wrażenia dawali mi mieszkańcy Cobh poprzebierani w stroje z epoki,stare zdjęcia miasteczka i muzeum,które mieści się w budynku,z którego w rejs szli pasażerowie.Na tym zdjęciu (wiem,nie jest dobre jakościowo,było robione,aparatem teścia,a do tego padało)stoję dokładnie w tym samym miejscu,w którym stał na balkonie Pan w kapeluszu...nie wiem czy był on pasażerem czy tylko odprowadzał kogoś na statek...za moimi plecami,stare drewniane zejście na pokład...


Bilety do muzeum wyglądały dokładnie tak samo jak bilety na statek...ja dostałam bilet panny Katie Mullen,lat 21,z całej naszej czwórki (Maciek,Lenka,teść i ja) tylko moja Katie przeżyła.Można to było sprawdzić na spisie pasażerów wypływających z Cobh.
Z ciekawostek mogę dodać,że bilety pierwszej klasy kosztowały ówcześnie 870 funtów/4,350 dolarów (dzisiaj w przeliczeniu,bilet kosztowałby 69,600 dolarów!),za to bilet trzeciej klasy kosztował 8 funtów/40 dolarów,dzisiaj kosztowałby 640 dolarów.Najdłużej żyjąca pasażerką,która przeżyła była Millvina Dean,która w dniu katastrofy miała 2 miesiące i i 3 dni,żyła 97 lat,w 2000 roku odwiedziła muzeum w Cobh...
Dla mnie ten jeden dzień spędzony w tym miejscu pozostanie w pamięci na zawsze,wszak taka okazja okrągłej rocznicy,powtórzy się za 100 lat...kiedy mnie już nie będzie.
Następnym miejscem które KONIECZNIE muszę zwiedzić,to nowo wybudowane muzeum Titanica w Belfaście.Chcieliśmy tam jechać,ale bilety były wyprzedane do 16go kwietnia.

Dzisiaj na National Geographic channel będą emitowane programy dokumentalne o Titanicu,tych,którzy chcą się zgłębić w jego historię zapraszam.

Mogłabym wiele pisać na temat statku,jednak zajęłoby mi to dużo czasu i miejsca,dlatego wrzucam trochę zdjęć,może i Wam udzieli się atmosfera i duch Titanica...







poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Świąteczny stół

Tyle pomysłów na nakrycie stołów ile mądrych gospodyń domowych,które i na co dzień i od święta chcą aby posiłek był czymś więcej.
Dziś moja luźna,poświąteczna już propozycja aranżacji stołu,skromna,prosta,elegancka.
Nie mogło zabraknąć kwiatów,moich ukochanych tulipanów,które wraz z bukszpanem dobrze współpracują.Do szklanego wazonu wrzuciłam perełkowe koraliki i moja mini florystyczna aranżacja gotowa ;)




Zajączek w tym roku był bardzo hojny :) Zarówno Lenka jak i ja została obdarowana prezentami.Mój Zajączek dobrze wiedział czego mi trzeba i przyniósł mi swoich małych uroczych braci ubranych w pastelowe kokardki,do tego nakrapiane jajeczka w kolorach ziemi,wszystko to przydało się do dekoracji stołu (dziękuję Ci mamuś :*)




Mam nadzieję,że Wasz świąteczny czas przebiegł tak miło jak u mnie :) Szkoda tylko,że czas tak szybko leci.Jak to mówią: Święta,święta i po świętach!!!Ważne,że są wspomnienia,zdjęcia i pełne brzuszki :)
Chciałabym również podziękować za wszystkie życzenia,to bardzo miłe,że w nawale prac przedświątecznych znalazłyście czas aby do mnie wpaść :)

Serdeczności poświąteczne ślę!!!



p.s. jak Wasze dzisiejsze Śmingusy-Dyngusy?!Mnie się dostało z plastykowego jaja ;)

piątek, 6 kwietnia 2012

Zielono mi...

I to nie tylko w akcentach dekoracyjnych,zielono mi,bo już zaczął się wir przygotowań świątecznych,zielono mi,bo od jutra do czwartku mam wolne w pracy,zielono mi,bo jutro zapowiadają lepszą pogodę,zielono mi,bo w tym wirtualnym świecie mam swoją bratnią duszę...
Zielono mi...

Wczoraj dostałam cudną przesyłkę od kochanej Dorotki :) Ależ cudeńka w niej znalazłam,dziś kilka z nich chciałam Wam pokazać.
Niestety moja przesyłka nie dotarła na czas...jestem zła z tego powodu,bo wysyłając ją zapłaciłam więcej aby doszła na pewno i to szybko...ech niestety,poczta jak zwykle pokazała jaka jest niezawodna...

No trudno,Dorotka będzie miała Zajączka po świątecznego :)



 Zeszyty i króliczka (pan królik zamieszkał na kominku) to jedno z wielu prezentów...co do zeszycików mam na nie konkretne plany :) Takie cudne okładki nie mogą się marnować na byle co!!!Mój pomysł na nie na pewno Wam pokażę,może i Was to zainspiruje?

Kochane,tymczasem chciałabym Wam złożyć życzenia Radosnych,Rodzinnych i ciepłych Świąt Wielkiej Nocy!




środa, 4 kwietnia 2012

Skromnie ale z jajem!

U mnie w tym roku dosyć ubogo z dekoracjami Wielkanocnymi,chyba brak weny mi doskwiera...
Na szczęście zeszłoroczna kura kupiona przez moją mamę,tegoroczne kicajce od Kasandry i strusie-styropianowe jajo z kawałkiem taśmy od Anitki tworzą zgraną kompozycję.Do tego skrzynka na zioła,wianek,drewniane jaja,świeczniki,bazie...
No ok,miało być skromnie a wyszło tego całkiem sporo ;) Parapetówka z głowy.




Iście letnie temperatury,które towarzyszyły nam w zeszłym tygodniu poszły w siną dal!Śmiejemy się tutaj,że lato już było,teraz już tylko jesień...i faktycznie pogoda typowo październikowa.Jednak nie zniechęciła mnie ona do wypadu po bukszpan do mojego pobliskiego parku,zerwałam go całkiem sporo,nie tylko do dekoracji koszyczka ale i do moich florystycznych poczynań haha zobaczymy co z tego wyjdzie :)


Uściski przedwielkanocne ślę!

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Wyniki z wiosennym akcentem

Aby tak nie trzymać dłużej w niepewności,szybciutko napiszę,że zwyciężczynią konkursu Ikea jest.
tadaaaammmm Pinezka!!!Serdecznie Ci gratuluję i czekam na Twojego maila (paula_71@gazeta.pl).

Zwycięskie zdjęcie to aranżacja w stylu Skandynawskim (ostatnio najbliższa mojemu sercu).Bardzo Wam dziękuję za udział w komentarzu :) Niestety nie mogę być na wystawie Naszych zdjęć,ale mam nadzieję,że ktoś zamieści fotorelację na swoim blogu.Będę z niecierpliwością na nią czekać.


Zeszły tydzień obfitował w słońce,słońce i jeszcze raz słońce!!!Od niedzieli aż do środy mieliśmy iście upalne temperatury.Rozpoczęliśmy sezon grillowy,byczyliśmy się opalając w mocno grzejącym słońcu.Lenka mogła nosić swoje nowe letnie sukienki.Było cudnie!!!
Właśnie-było,dzisiaj pada,zimno i ani widu ani słychu słoneczka...Mam nadzieję,że do soboty pogoda się poprawi i święta będą piękne,słoneczne.U Nas dodatkowo rodzinne,bo przylatuje do Nas teściu :)
Chcemy gdzieś pojechać na dwa-trzy dni w Irlandię,w nowe miejsca,zapachy,smaki...




p.s. Puszki na zdjęciu to zdobycz z pchlego targu,są z serii limitowanej wypuszczonej przez sklep Marks&Spencer ich wzór to zaprojektowana w XIX wieku przez Williama Morrisa tapeta.

Pozdrawiam serdecznie!