Biję się w pierś,mam nadzieję,że taki mały poślizg urodzinowy wyjdzie tylko na dobre.Obiecuję zorganizować dla Was moi drodzy i wierni czytelnicy,urodzinowe candy.Zaglądajcie do mnie a na dniach na pewno wszystko się okaże,co będzie do wygrania i kiedy :) Już dzisiaj zapraszam!
Tymczasem pokażę zdjęcia,które swoje przeleżały w folderze.Już kilka miesięcy temu trafiłam w sklpie na wielką wiklinową tacę,w kolorze szarym.Serducho mocniej zabiło,gdyż leżała sobie samiutka w dziale SALE.Niestety nie było na niej ceny po przecenie.Trzymając ją w drżącej ręce podeszłam do kasy i cichutko zapytałam jaka jest cena.Pani chwilkę podumała i stwierdziła,że 10€. Za taką cenę to ja bardzo proszę zapakować :)
Taca znalazła swoje miejsce jako nocny stolik-pomocniczek.Ponieważ miałam już "nogi" od białego stoliczko-tacy,wystarczyło tylko zmienić "górę".I tak o to niewielkim kosztem mam nowy stolik.
Jak widzicie znajdują się na niej wieczorne niezbędniki,kremy wszelakie,książka,którą czytam,lampka i dekoracyjne bibeloty,bez których ja jakoś nie umiem żyć...
Jednym z takich bibelotów jest zawieszka od Dorotki,wypełniona suszem lawendy.Pachnie obłędnie i do tego ślicznie wygląda!Miałam dwie,ale jedna poszła w świat.Nie tylko ja jestem pod wrażeniem Dorotkowego talentu :)
Pozdrawiam życząc dobrej nocy i dziękując za wszystkie Wasze komentarze.