środa, 27 marca 2013

Wielkanocne last minute

Kochane, pewnie w Waszych domkach dekoracje już cieszą Wasze oczy i jajeczka goszczą w każdej aranżacji. Jednak ja dzisiaj przyszłam z czymś dla ostatniochwilowców :) Wpadły w moje ręce piękne, wiosenne serwetki papierowe, pomyślałam, że świetnie sprawdziłyby się do ozdoby styropianowych (plastikowych, papierowych itp) jajeczek. Szybko wzięłam się za robotę i tak popijając kawkę ozdobiłam moje parapetowe jajca :) Co z tego wyszło, zobaczcie same.
Dodam, że parapetówka przeszła malutką metamorfozę :) W tej wersji podoba mi się jeszcze bardziej. Jest kolorowa i żywsza. Do tego mam nadzieję, przywołuje wiosnę, bo dzisiaj mieliśmy prawdziwą, białą zimę. A dowód na to znajdziecie na jednym ze zdjęć :)

 


Poniżej parapet w nowej aranżacji.




Na drugim blogu jajeczkowa wersja Lenki :) zapraszam.

Trzeba przyznać, że ładną zimę mamy tej wiosny :) Dla potomnych zdjęcie pamiątkowe, kicajki z bałwanem. Właściwie dlaczego nie? Na śmingus dyngus, możemy zamiast wodą, śnieżnymi kulkami się okładać ;)


Kochani, dla Was-


Życzę Wam spokoju i czasu dla siebie, dla najbliższych. Wypoczywajcie i cieszcie się czasem spędzonym w rodzinnym gronie.

wtorek, 26 marca 2013

Wiosna,wiosna,wiosna ach to Ty!

I byłoby to ach i och gdyby nie śnieg za oknem... Sypie od rana, płatki wirują niesione wiatrem. Ech, w zeszłym roku o tej porze odpalaliśmy grilla przy 30 stopniowym upale...
Cóż, nie będę narzekać, święta tuż, tuż więc humory dopisują. Mam nadzieję, że w sobotę idąc ze święconką, jednak będzie świecić słoneczko. A jak nie, to przynajmniej Lenka będzie się cieszyła ze śniegu :) W domu powoli trwają przygotowania, pierwsze zakupy, sprzątanie, i to co tygryski lubią najbardziej, dekorowanie :) W tym roku, jak i w pozostałych latach postanowiłam ozdobić parapet i kominek, ten pierwszy to była moja działka, ten drugi pozostawiłam mamie.
Dzisiaj na pierwszy ogień idzie parapetówka, w bieli, szarości i purpurze. Wszak to kolor Wielkanocny.


Do aranżacji wykorzystałam to co już miałam w domu, kupiłam jedynie przepiórcze jajeczka i styropianowe jajka. Część z nich obkleiłam purpurową bibułką a część zostawiłam gładkie. Zające uszyła Kasandra, ceramiczne kicajki dostałam od mamy, szklane pudełka już znacie a piórka mam w zasobach dekoracyjnych.





Tasiemki WITH LOVE przetrwały z zeszłego roku :) Anitka nakleiła je na przesyłce dla mnie, jeszcze się kleją!


Kochane, pozostając w temacie świątecznych porządków chcę Wam "sprzedać" świetny przepis na płyn, do polerowania drewnianych mebli.  Wystarczy kieliszek oliwy z oliwek, do tego pół kieliszka soku z cytryny i kilka kropel aromatu do ciast, np: waniliowego. Wszystko wymieszać, płyn nanosić w niewielkich ilościach suchą szmatką. Efekt gwarantowany, drewno nabiera pięknego połysku a wszystko to bez chemii, której tak dużo jest w tych wszystkich preparatach w sprey-u.


Pozdrawiam z zaśnieżonej wyspy :)

czwartek, 21 marca 2013

Myślał indyk o niedzieli...

Ledwie dzisiaj powitaliśmy zimny, wietrzny i deszczowy pierwszy dzień wiosny, ja już myślę o lecie. A właściwie wspominam gorące dni wakacji...

Nasz pobyt w Portugalii, nie polegał tylko na byczeniu się na leżaku :) Jestem zwolenniczką aktywnego spędzania czasu, ale w normie. Leniuchowanie też jest potrzebne.
Pewnego letniego dnia obudziliśmy się o 4 rano aby zdążyć na autobus ( pobudka o 4 rano, na wczasach, obłęd!) który przez kilka godzin wiózł nas w miejsce, które jako jedno z siedemnastu jest zamorskim terytorium Wielkiej Brytanii.
Gibraltar, jedno z najbardziej zaludnionych miejsc w europie, na powierzchni 6,5km2 mieszka ponad 29 tysięcy ludzi. W ciągu dnia, jest ich tam znacznie więcej, turyści, Hiszpanie pracujący na Gibraltarze. Aby dostać się na półwysep trzeba przejść przez punkt graniczny za którym rozpościera się sztuczny pas startowy! Szczęście mają Ci, którzy są świadkami lądowania i startu samolotu, bo przyznam, że musi to być nie lada wyczyn dla pilota, gdyż pas nie należy do najdłuższych.
Sam półwysep jest niezwykle malowniczym miejscem. Architektura starego miasta w stylu kolonialnym, klasycznym, niskie kamienice z obowiązkowymi okiennicami, chroniącymi przed palącym słońcem.
Niewątpliwą atrakcją Gibraltaru są żyjące na wolności małpy magoty gibraltarskie, które w większości przyzwyczajone do obecności ludzi nie boją się ich, ba są nawet na tyle bezczelne, że zabierają im żywność i biżuterię! Także, jeżeli macie ochotę na przekąskę wśród małp, nie polecam, podobnie jak noszenia rodowych klejnotów ;)


Jeżeli się dobrze przyjrzycie powyższemu zdjęciu, to za latarnią morską, po lewej stronie dojrzeć można kontynent afrykański.


 Matka z młodym, szczególnie agresywne, ale nie dziwię się... Też nie lubię jak obcy ludzie wyciągają ręce do mojego maleństwa aby je pogłaskać :/




Typowe brytyjskie akcenty, rozpoznawalne dla każdego na całym świecie :) Lence musieliśmy kupić krótkie spodenki :) Pomimo iż miała na sobie, lekkie, przewiewne, to upał był tak silny, że zdecydowanie lepiej zwiedzało jej się z gołymi nóżkami. Ja co prawda w długich spodniach, ale lnianych, dałam radę!








Gibraltar kojarzy mi się z kolorami czerwieni i błękitu, chyba nie trudno się domyślić dlaczego. Czerwone akcenty Wlk.Brytanii i otaczające półwysep wody. Takie połączenie kolorów, iście letnich zaaranżowałam na słynnej już komodzie. Kwiaty(?) to jeszcze pozostałość po ślubnym bukiecie ( jeżeli ktoś wie, jak się to to czerwone nazywa, to będę wdzięczna za podpowiedz) Naszyjnik czeka na wysoko plusowe temperatury, podobnie jak bransoletki. Do tego wszystkiego wakacyjna fotografia i ja już czuję lato! (ekhm)






Dziękuję za wszystkie życzenia urodzinowo- zdrowotne :) Czuję się już trochę lepiej, nie gorączkuję, ale gardło jeszcze da mi się we znaki. Na szczęście od sąsiadeczki dostałam syrop dla matek karmiących, mam nadzieję, że pomoże.

Dobrej nocy życzę.


sobota, 16 marca 2013

Moja sobota,

zaczęła się wcześnie. Lenka obudziła mnie dzisiaj chwilkę po 7, kto by przypuszczał, że to ona a nie Laurka, będzie budzić mnie tak wcześnie? Szybko zerwałam się z łóżka, oporządziłam dziewczynki, przygotowałam śniadanie, lekkie ale pożywne.


Mieszanka cynamonowo-jabłkowa ze sklepu Marks&Spencer, uwielbiam! Jeżeli macie możliwość zakupów w M&S to polecam Wam ich mieszanki. Występują w kilku smakach, wszystkie są smaczne :)


Po śniadaniu wypad na pchli targ. Cudną pogodę dzisiaj mieliśmy, więc spacerek połączony z zakupami był jak najbardziej wskazany. Na pchlim sporo wystawców, ale jakoś nic szczególnego nie wpadło mi w oko...
Czasami tak bywa, że pomimo dobrych chęci nic w ręce nie chce wpaść.
Korzystając z dobrej pogody, wzięłam się za ogrodowe porządki. Przed wczoraj udało mi się kupić różowe stokrotki, które czekały na przesadzenie.



Przy grzejącym słoneczku szkoda siedzieć w domu, Lenka hasała po ogrodzie, Laurka smacznie spała a matka z aparatem na szyi przesadzała stokrotki :) Jeżeli któryś z sąsiadów to widział, to pewnie miał ze mnie niezły ubaw ;)
Po pracy chwila relaksu, w ulubionej filiżance mniej ulubiona Inka, ale za to do podgryzania kruche ciasteczka z orzeszkami ziemnymi. Zasłużona nagroda.


A wieczór, cóż. Chciałam pomalować paznokcie, czerwony lakier czeka. Jednak Laurka zamiast smacznie spać, pomyślała, że może by tak trochę poćwiczyć mamy cierpliwość :) I tak żegnam się z Wam, nogą kołysząc kołyskę małej.

piątek, 15 marca 2013

Wirtualna laurka

Kochani, chciałabym Wam podziękować za wszystkie życzenia, gratulacje, miłe słowa.
Chciałam Wam podziękować za to, że jesteście, zaglądacie, komentujecie. Za to, że inspirujecie i krytykujecie kiedy trzeba. Za to, że trzymacie kciuki i podnosicie na duchu. Za to, że pomimo tego iż nie znamy się wizualnie, znamy się wirtualnie. Wiele z Was przywraca mi wiarę w ludzi, w to, że dobro odwdzięcza się dobrem.
Za to i za wiele innych powodów chciałam Wam podziękować tą skromną laurką, z kwiatuszkiem zaległym na Dzień Kobiet, z nowymi miseczkami wyszperanymi na pchlim targu.
Byłoby mi miło, gdybyście zechciały laurkę umieścić na swoim blogu, tak na pamiątkę. Nie jest to konieczne, absolutnie. Chciałabym tylko wiedzieć, że coś mojego, macie u siebie :)
A już niedługo zapraszam na wiosenne candy, jedna z Was, wygra coś, co namacalnie może mieć u siebie.



Jak już wspomniałam miseczki to nowy nabytek z pchlego targu, całe euro za trzy sztuki :) Krokusiki z ogródka, w tym roku wcześnie zaczęły kwitnąć ciesząc nasze oczy. Słoneczko robi swoje, czekamy jeszcze na tulipany i na jeden nieśmiały hiacynt, który powolutku rośnie i rośnie.





Pozdrawiam życząc udanego, słonecznego weekendu!


środa, 13 marca 2013

The Winding Stair

Dziś post z cyklu - Miejsca warte polecenia.
Obok tego miejsca wielokrotnie przechodziłam, przejeżdżałam. Wystawa zawsze przykuwała mój wzrok. Widząc wiszące książki, myślałam - to musi być wyjątkowe miejsce. Przy ostatniej wizycie w Dublinie udało mi się strzelić kilka zdjęć. Niestety, z braku czasu nie mogliśmy napić się w tym wyjątkowym miejscu kawy, czy skosztować potraw jakie tam serwują. Ale przy kolejnej wizycie w stolicy, nie omieszkam właśnie tam nasycić duszę i ciało. Zapraszam na stronę internetową The Winding Stair, gdzie zapach kawy miesza się z zapachem książek z drugiej ręki, gdzie podczas lunchu można przeczytać kolejny rozdział, gdzie można po prostu wejść i przejechać dłonią po grzbietach książek...





p.s. A obiad zjedliśmy w baardzo intrygującym miejscu, o którym na pewno napisze Dorotka :)
Pozdrawiam dzisiaj bardzo słonecznie.