piątek, 26 czerwca 2009

Who's bad...

Moja pierwsza w życiu kaseta...moje pierwsze tańce i udawane koncerty.
Pamiętam jak tata zaprowadził mnie do sklepu i kazał sobie wybrać kasetę.Bez wahania wybrałam JEGO,choć miałam może 6 lat...
Towarzyszył mi przez całe życie.Przewijał się na imprezach,w walkmanie :) w mp3.
I będzie się przewijał nadal...
Król wiecznie żywy!!!

8 komentarzy:

  1. Coś było w tym człowieku niesamowitego ...

    Znów łezka mi popłynęła czytając Twojego posta, miałam tak jak Ty - pierwsza kaseta, pierwsza płyta itd ...

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety nie podzielam fascynacji, ale rozumiem co czujesz, mnie zaschło w gardle gdy odszedł Freddie Mercury.Pozostały kasety, koncerty płyty do dziś żałuję że nie pojechałam do Budapesztu ...

    w 1996r byłam na koncercie MJ przypadkiem zupełnym się na niego załapałam ze znajomymi, muzycznie mnie nie zachwycił ale impreza jako przedstawienie warte grzechu.

    A Michael cóż w zasadzie żal mi go. Wiecznie zagubiony, rozchwiany emocjonalnie chłopiec. Spaprane życie przez rodziców. Naprawdę szkoda że ktoś z takim potencjałem jak on, odszedł w tak złej sławie.
    Niewątpliwie kawał historii.
    ps
    właśnie włączyłam mtv ... [*]

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie też bliżej do Queen niż do Michaela Jacksona, a i tak był w jakiś sposób częścią mojego życia - kupowałam wszystkie kolejne płyty mojemu synowi w latach 90. I siłą rzeczy słuchałam latami. Kiedy mój syn przerzucił się na Rammstein, to się czasami z tej jego młodzieńczej miłości do MJ podśmiechiwałam... A wczoraj zrobiło mi się bardzo, bardzo smutno. Wielki talent, wielka sława i wielka, ludzka tragedia. [*]

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo przeżywam tę śmierć-wpisuję się w każą księgę kondolencyjną by ulżyć żalowi jaki odczuwam wraz z tym odejściem. Był mi bliski w okresie dorastania, jego muzyka dżwięczała mi w uszach od rana do nocy.Nauczyłam się moonwalku i innych trików tanecznych. Ta fascynacja trwała wiele lat,była bardzo intensywna, cóż ja nawet byłam w nim zakochana, i to na umór-pisałam do niego listy.Marzyłam. Wyrosłam z tego oczywiście około 20tki ale mimo wszystko kątem oka śledziłam przez te kolejne lata jego losy, życzyłam mu dobrze, ba ja martwiłam się realnie jak o znaną mi bliską osobę gdy wiedziałam ,że w jego życiu coś się komplikuje, coś jest nie tak.Wczoraj dowiedziałam się o tej śmierci rano i od tej chwili kawałek mojego serca krwawi.Tak proszę Boga by pozwolił mu cieszyć się swoim spełnieniem.Niech w końcu tam ma prawo tego doświadczyć. Spoczywaj w pokoju Michael chłopcze, który nigdy nie stałeś się dorosłym i dzięki temu może zachowałeś aż taką wrażliwość dziecka... Nie zapomnę o Tobie...

    OdpowiedzUsuń
  5. już wypowiadałam się u Kasandry na ten sam temat... mi po prostu żal człowieka, jak 13ka nie byłam nigdy fanką, ale każda strata jest dla mnie smutna, czy to ktoś znajomy czy obcy.

    a na całkiem inny temat, to jak rozumiem nie dostałaś ciągle maila... no nic nie kapuję, wysyłałam z dwóch kont gazetowych i nigdy z tymi kontami nie miałam problemów, ale trudno - podjęłam trzecią próbę. mam nadzieję, że wreszcie skuteczną... a może jakiś filtr antyspamowy ci odrzuca moje maile? bo nic nie rozumiem, do innych dochodzą...

    pozdrawiam serdecznie i miłej niedzieli życzę

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie byłam niggy jego fanką, ale doceniam to co robił.
    Po prostu szkoda człowieka, 50tka to nie czas na umieranie.

    Pozdrawiam Cię serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  7. Też byłam w nim zakochana i pewnie nie ja jedna
    No cóż tych śmiejących się oczu i tego uśmiechy nie zapomnę nigdy

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak na prawdę nie ważne jest to czy było się jego fanem czy nie.
    Ważne jest to,że odszedł ktoś kto nie tylko był Królem muzyki pop.Ale ktoś kto starał się ulepszyć świat i naprawić krzywdy jakie człowiek człowiekowi wyrządza,jakie człowiek wyrządza zwierzętom i swojej planecie
    Spoczywaj w pokoju Michael...

    OdpowiedzUsuń