Wczoraj byliśmy z sunią u weterynarza na obowiązkowym szczepieniu i wszczepieniu chipu(igła była tak gruba,że nie byłam nawet w stanie na nią patrzeć).Bidulka starała się być dzielna,ale każde ukłucie wywoływało u niej pisk,czego moje serce nie jest w stanie znieść.Już tak mam,że krzywda zwierzątka potrafi mnie złamać.Czarnula dostała "końską" dawkę i padła nam już w drodze powrotnej.Cały wieczór i noc przespała.
Aż boję się pomyśleć,co będzie jak będę musiała szczepić moje dzieciątko i jeździć z nim na niemile badania do lekarza.Skoro płacz psa tak na mnie działa?To co będę przeżywać z własnym dzieckiem?!
Teraz już z psiną wszystko ok :D właśnie porwała mojego kapcia aby trochę się nad nim popastwić.Już chyba zapomniała co się wczoraj działo.
A na zdjęciu okno kuchenne,w świątecznej szacie.
ale ślicznie u Ciebie!
OdpowiedzUsuńOkno takie, że jak pozwolisz, skopiuję sobie zdjęcie na tapetę do kompa. Jak uroczyście!
OdpowiedzUsuńJako że każde dzidzi reaguje na kłujki inaczej, może Twoje nie będzie ryczeć. Mój robił tylko nieszczęśliwą minę, zaraz był biust w pogotowiu... a badania nie są przecież nieprzyjemne. Na pewno pediatra będzie miły i zrobi z tego dla dziecka zabawę.
Moja babcia pediatra mówi, że najgorzej jest, jak przyjdzie dziecko straszone lekarzem. Nie piszę tego oczywiście z myślą o Tobie, bo to ostatnia rzecz, jakiej bym się poi Tobie spodziewała:) Ale nawet w poczekalni widziałam nie raz akcje typu "mam zawołać pana doktora?!" I potem nie ma się co dziwić, że trzeba wyjącego dzieciaka wyciągać spod szafek... czasem dosłownie...
Asiu-cieszę się,że Ci się podoba :)
OdpowiedzUsuńSaro-kopiuj sobie dowoli!
A co do lekarza,ja mam jeszcze wspomnienia z dzieciństwa,kiedy to lekarze nie zawsze traktowali dziecko jak dziecko,tylko jak pacjenta i nie było mowy o miłym usposobieniu.
Mam nadzieje,że te czasy minęły!
Moje dziecko przez jakiś czas będzie chodziło do lekarzy na wyspie.Zobaczymy jakie mają sposoby na maluszki,aby wizyty były przyjemne i nie kojarzyły się z bólem.
I na pewno nie będę straszyć dziecka doktorem!!!
Pięknie wygląda kuchenne okno- świątecznie i uroczyście :)
OdpowiedzUsuńTeż mam nadzieję, że minęły już czasy niemiłych lekarzy i są tylko tacy, którzy dziecko traktują, jak dziecko i z wizyty nie wychodzi się od nich z traumatycznymi przeżyciami.
Podrap psinkę za uszkiem, dobrze, że już dziś nie pamięta, co jej wczoraj robili.
Serdecznie pozdrawiam i oczywiście pogłaszcz brzusio ode mnie :)
zapraszam na mojego bloga :))))
OdpowiedzUsuńPiękne dekoracje :-) Świetliście, migotliwie, urokliwie czyli świątecznie i pięknie....
OdpowiedzUsuńA na pocieszenie powiem Ci, że z tymi szczepieniami i badaniami nie jest tak źle. To tylko chwilka i trzeba sobie tłumaczyć, że dla dobra maluszka :-D Ja snuję synkowi długie i miłe opowieści o lekarzach i teraz już się prawie nie boi ;-D
Nie martw się zawczasu...Powolutku do wszystkiego przyzwyczaisz się :))
OdpowiedzUsuńA jeszcze jak będzie dobry lekarz...
Czipowanie w Polsce też staje się popularne, w Warszawie są akcje, kiedy robione jest to bezpłatnie :)
A igła - końska! Mojego małego jamnisia musielismy trzymac we dwoje, a pani młoda pani weterynarz też była nieźle wystraszona ;)
Tak to jest ze szczepieniami. Ja miałam walnąć pielęgniarkę, gdy szczepiła Tomaszka. A przecież to niedorzeczne :/ Tomi w sumie nawet nie płakał. Raz krzyknął, jakby oburzony :) Każde dziecko inaczej to znosi.
OdpowiedzUsuńA okno niezwykle świąteczne :)
sama się sobie dziwię, bo strasznie porusza mnie krzywda zwierząt: czy w książkach (Pies który jeździł koleją) czy w telewizji - płaczę oglądając Animal Planet ;)) a co dopiero na żywo, ale ...co dosyć kontrowersyjne, nie przejmuje mnie tak ludzkie nieszczęście o_O po prostu wolę zwierzaki od ludzi chyba :)
OdpowiedzUsuńśliczne te okno. szkoda, że nie mogę go zobaczyć w realu...
OdpowiedzUsuń