Pociąg do orientu mam chyba od zawsze. Odkąd sama mogłam urządzać swoje kąty w panieńskim pokoju, dekorowałam je figurkami buddy, narzutą kupioną w sklepie indyjskim. Paliłam kadzidełka i snułam marzenia o dalekiej podróży. Do dziś w urządzaniu "dorosłych" wnętrz posiłkuję się drobiazgami w orientalnym stylu. Lampion, taca, ramki, małe rzeczy, które tworzą całość i dobrze współgrają z innymi dodatkami. Orientalne rzeczy są jak przyprawa orientalna, wystarczy szczypta aby nadać smaku.
Ostatnio będąc w swoim ulubionym sklepie ;) wpadło mi w oko lustro. Nie jest tak piękne, jak te w kuchni u Agnethy ( Aga Twoje jest jedyne w swoim rodzaju) to i tak zapałałam do niego miłością, choć jak to w miłości bywa, miałam pewne dylematy. Na szczęście kilka duszyczek szybko wybiło mi je z głowy!
I słusznie, spójrzcie sami na tą perfekcją robotę ludzkich rąk. I pomyśleć, że ktoś, daleko stąd potrafi wyczarować takie cuda...
Lustro: TkMaxx oczywiście ;)
Dobrej nocy.
Piękna robota :-)
OdpowiedzUsuńŚwietne lustro! Faktycznie jeden element może "zrobić" całe wnętrze i nadać mu niepowtarzalny charakter.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Przepiękne zdobienia, całościowo musi być cudowne :)
OdpowiedzUsuńAle cudo.... ja też wzdycham do tego u Agnieszki. Ale Twoje jest równie piękne! Pozdrawiam, Kaś.
OdpowiedzUsuń