środa, 30 maja 2012

Jeden z pięknieszych dni w życiu

 Na  wstępie jednak chciałabym Wam bardzo,bardzo podziękować z całego serca za wszystkie życzenia imieninowo-matkowe :) Jesteście kochane!!!

Wczoraj właśnie był taki dzień :) Cudowna wiadomość,że Lenki serduszko jest takie jak powinno być,ponieważ mała dziurka zrosła się, a to jest niezbędne do prawidłowego funkcjonowania tego małego przyrządu życia!!!Radość ogromna i ulga nie do opisania :)
Po takiej wiadomości dzień musiał być udany i był pomimo pogody,która już się popsuła.
Wycieczka nad morze,chwila relaksu i zabawy na plaży.moczenie nóg w lodowatej wodzie,co widać po mojej minie na zdjęciu.Śmiech zadowolonej Lenki,która bosymi stópkami koślawo chodziła po kamyczkach.Skarby znalezione na plaży,które już znalazły u Nas miejsce,ale o tym innym razem.Bo z wycieczki przywiozłam sobie coś jeszcze :)




Ach,gdyby tak mogło być codziennie...



Przy okazji lenistwa nad morzem wpadliśmy na frytki do McDonald'sa,ale ludzie!!!Jaki to był McDonald!!!
W życiu nie widziałam lepszej restauracji tych fast food-ów! Miejsce z duszą,bo zbudowane w 1881 roku,z historią bo mieściła się tutaj hala miejska i targ,brawa dla architektów za to,że zachowali wnętrze w stanie pierwotnym,że nie obudowali belek stropowych płytami kartono- gipsowymi, że  nie położyli gładzi na starych cegłach,że zachowali ważne elementy tej budowli.
Drugą ważną rzeczą jest wystrój,nie jest to zwykły McDonaldsowy wystrój jaki znajdziesz w każdej ich restauracji.Tutaj postawiono na design i to ten z wyższej półki,krzesła (Eamesy-moje marzenie,oryginały nie na moją kieszeń niestety),lampy,stołki,klasa sama w sobie!Widać,że nie oszczędzano przy urządzaniu tego miejsca,w toaletach umywali Villeroy&Boch...W takim miejscy zwykłe- niezwykłe frytki smakują jeszcze lepiej!






Marzenie...



Pozdrawiamy w nadal świetnych humorach!


sobota, 26 maja 2012

Majowe święta

Od trzech lat w maju obchodzę podwójne święto,które dzisiaj mam zamiar spędzić na pchlim targu i w pracy, niestety,ale tylko (mam nadzieję) do 16tej,później grill i lenistwo w ogrodzie.Pogoda nadal Nas rozpieszcza i oby było tak jak najdłużej.

Trampki to mój prezent z okazji dzisiejszego święta :) Teraz jeszcze tatuś musi sobie sprawić Conversy!


Wszystkim mamom i Paulinom życzę cudownego dnia,pełnego słońca i uśmiechu Naszych pociech!!!Niech ten dzień będzie szczególny.
A swojej osobistej,najukochańszej mamusi wysyłam moc uścisków i buziaków (również od Lenki)!!!:* Mam nadzieję,że już niedługo będę mogła Cię uściskać osobiście :)

czwartek, 24 maja 2012

Maj bez bzu...

...jest jak Boże Narodzenie bez Choinki :) Może to i trywialne porównanie,ale uwierzcie mi,w tym roku na bez czekałam bardzo długo!Wzdychałam do Waszych zdjęć z tym pospolitym lilakiem,które już dawno temu pokazywałyście na blogach.Wspominałam czasy,kiedy jako mała dziewczynka zrywałam bez z okolicznych,licznych krzaków,co nie rzadko było skwitowane okrzykami starszych Pań,którym nie podobało się to co robimy.Jednak zapach,ten słodki zapach rekompensował wszystko.
Tutaj na wyspie bzu jak na lekarstwo,niestety,ale na szczęście udało mi się znaleźć dorodny krzaczek,który nie rósł na czyjejś posesji i z którego mogłam zerwać choć trochę gałązek.



No tak,bez bzem ale o zakupach też musi być ;) Podczas ostatnich odwiedzin w TkMaxxie wpadła mi w ręce okragła taca w stylu Marokańskim.No dobra,przyznam się,już wcześniej ja zauważyłam,ale jakoś tak odkładałam na półkę.I właściwie dobrze robiłam,bo jak się okazało,tace nie cieszyły się dużym powodzeniem (na moje szczęście) i zostały przecenione :) No już takiej okazji przegapić nie mogłam!




Pozdrawiam Was bardzo serdecznie z zapachem bzu w tle!
p.s.Lecę po Lenkę do przedszkola a później znów byczyć się na ogrodzie z książką w ręku,od dwóch dni mamy iście upalne temperatury,ja mam w pracy wolne,żyć nie umierać!!!



sobota, 19 maja 2012

Kobaltowy nową czernią?

Ja uważam,że się świetnie odnajduje w czarno-biało-szarej aranżacji.




Patera to zakup mojego taty sprzed kilu lat.Cudna,ręcznie malowana,już na pewno nie będzie stała zapomniana w ciemnym kącie szafki.


Coś tak czuję,że to nie koniec mojej ceramicznej,glinianej i porcelanowej kolekcji...ba,to dopiero początek!




środa, 16 maja 2012

Majowe zdobycze

Dziś nadal pozostanę w temacie pchlowych zdobyczy.Bo przyznam się,że trochę ich się nazbierało :)
Przy stoisku na którym znalazłam tą sosjerkę stałam trochę dłużej niż zazwyczaj,myślałam,dumałam,kupić,nie kupić...Sprzedawczyni chyba zauważyła moje zastanowienie,bo zaproponowała śmiesznie niską cenę,być może tylko po to aby pozbyć się towaru,z którym nie chciała wracać do domu.Ba,dodatkowo do sosjerki dołączyła uroczą małą paterę,która już powędrowała do Polski wraz z moim gościem Kingą :) Przy okazji pozdrawiam!!!


Sosjerka jest w stylu Art Deco i właśnie czegoś takiego w mojej kolekcji różności mi brakowało,jest prosta w formie,z konkretnymi kształtami,bez żadnych esów-floresów.Na razie nie będę jej czyścić,podoba mi się właśnie taka,naznaczona zębem czasu.Do sosów nie będę jej używać,ale za to do kompozycji kwiatowych,jak najbardziej!





Na pchlim targu wpadła mi również w łapki cudnie,cudnie pachnąca świeca L'Occitane o zapachu fig.Obłęd,nie dość,że pachnie bajecznie,do tego jest wykonana z naturalnych składników i opakowana w skromne,proste puzderko.Czego chcieć więcej?Do tego w sklepie znalazłam krem do stóp,który swoim opakowaniem skusił mnie do zakupu,i przyznam,że był to bardzo udany zakup.Kremik pachnie różami i paczulą,skutecznie nawilża stopy i pomaga pozbyć się zrogowaceń.



Na koniec moja skromna osoba w nowej,wiosennej odsłonie :) Już od jakiegoś czasu nosiłam się z zamiarem zmiany fryzury,długie włosy zaczęły mnie denerwować,przeszkadzać.Poza tym po prostu mi się znudziły!Dlatego nie myśląc za wiele (bo jeszcze bym się rozmyśliła ;)) wybrałam się do fryzjera i taki oto jest efekt:


Pozdrawiam serdecznie!

czwartek, 10 maja 2012

I w końcu nadszedł maj...

a wraz z nim deszcze,wiatry i niskie ciśnienie.Nawet nie wiecie jak Wam zazdroszczę majówki pełnej słońca,bzu w wazonie i pierwszych wiosennych burz.
Długo mnie nie było w blogowym świecie,a wszystko to przez zwykły pech,który zaczął Nas prześladować ;) Zaczęło się od upadku laptopa,przez co matryca monitora skutecznie i na zawsze odmówiła współpracy.Trzeba wymienić i będzie jak nowy.Tak,tylko potrzeba na to całkiem niezłą sumkę...kilka dni później,swój żywot zakończył laptop-staruszek.W ciągu kilku dni zostaliśmy bez komputera.Na szczęście chwilowo,sytuacja jest opanowana :) Ale pech się nie skończył,ostatnio spadło mi żelazko i niestety pękło w bardzo newralgicznym miejscu.Kolejny wydatek.
Ale,żeby nie było tak ponuro i pechowo,pochwalę się,że spędziłam kilka dni z Naszymi przyjaciółmi,którzy przylecieli na wyspę.Było bardzo wesoło,wieczory przedłużały się do późnych godzin,odwiedziliśmy dwa pchle targi,na których udało mi się co nieco upolować :) Zawitałam też do dawno nie odwiedzanego TkMaxx-a,gdzie czekała na mnie niespodzianka!Po raz kolejny przekonałam się,że warto szukać,warto czekać,aż w końcu znajdzie się to,co spełni nasze oczekiwania w 100%. Moim małym marzeniem,które się ziściło była lampka.Niby zwykła czarna lampka w stylu retro,ale znaleźć taką,w rozsądnej cenie nie jest łatwo.Mnie się udało :)




Jak widzicie,na stoliku aranżacja zmienia się jak w kalejdoskopie,ostatnio upolowana miseczka gliniana.Cudna!Ręcznie wyrabiana i malowana,cena za nią śmiesznie niska.Jestem z niej bardzo zadowolona.



Zdjęcie w tle to również zdobycz z pchlego targu.


Pozdrawiam ciepło z deszczowej wyspy.Lecę do pracy po kilku dniach przerwy,nie chce mi się,mam lenia jak stąd do Polski ;)
Buziaki.